Moja przemiana i historia z odchudzaniem oraz dążeniem do szczupłej sylwetki to ciągła walka z wieloma wzlotami i upadkami.
Jako nastolatka byłam w miarę aktywna fizycznie, na szczęście przyszło mi dorastać w czasach, kiedy dzieci bawiły się na świeżym powietrzu i nie zamykały się w domach ze smartfonami i tabletami, czy innymi sprzętami, które potrafią unieruchomić tyłek na wiele godzin w pozycji jednostajnej.
Mój problem zaczął się po ciąży, a właściwie już w trakcie.
Kiedy moje ciało w bardzo szybkim tempie przybierało na wadze nie tylko przez osobnika, którego miałam przyjemność nosić pod serduchem, ale też z powodu nagłych zachcianek i opychania się, „bo przecież jestem w ciąży, to mogę jeść wszystko do woli”. Więc z pięknej wagi, około 65 kg zrobiło się 79 kg.
Po urodzeniu córki załamałam się wyglądem mojej skóry i nadmiarem tkanki tłuszczowej, więc jak tylko mogłam wzięłam się do pracy nad sobą. Włączyłam same ćwiczenia. I doszłam do wyglądu o jakim nie marzyłam bo nawet przed ciążą tak nie wyglądałam.
Niestety należę, a właściwie należałam do osób, które osiadają na laurach. Więc jak się możecie domyślić skończyłam z ćwiczeniami. Przystąpiłam też do obżarstwa.
Takie wahania wagi ciągnęły się za mną prze parę lat. Jak tylko troszkę przytyłam, to przystępowałam do ćwiczeń ze znanymi osobistościami z drugiej strony ekranu. Chodziłam też na siłownię, co troszkę poprawiało mój wygląd. Następnie, na chwilę wprowadzałam jakąś głodóweczkę, przez którą tęskniłam za słodyczami. Chyba nie muszę mówić jak się kończyło, kiedy tylko poczułam upragnioną czekoladkę. Taką huśtawką wreszcie doprowadziłam się do wyglądu na zdjęciu poniżej.
Widząc dokładnie to zdjęcie – załamałam ręce. I niee, tutaj nie zaczęła się moja przygoda z Alicją … Niestety, jeszcze jej nie znałam … Wtedy przystąpiłam do diety opartej na spożywaniu dużej ilości białka. W rok schudłam do wagi 63 kg – bez ćwiczeń.
Moja przemiana
I super …wszystko byłoby okej, gdyby nie nudne posiłki, ciągłe odmawianie sobie przyjemności w jedzeniu i ta wiotka skóra. Włączyłam treningi z Amerykańska sławą, która nie pozostawiała suchej nitki na trenujących z nią osobami. Początkowo nie miałam na nie siły, wiec wróciłam do „normalnego” jedzenia, które nadal było głodowaniem. Lecz po 9 miesiącach trenowania, obciążania kręgosłupa, z którym mam niestety problem, powiedziałam dość – jak można spożywać tak mało kalorii, trenować tyle cardio i nie mieć figury jak marzenie? I wtedy jak jakieś zbawienie, pojawiła się ONA – Alicja Janowicz.
Na jednym z portali wyświetliła mi się całkiem przypadkiem reklama – Królowa Własnej Bajki. „Co za figura” – pomyślałam, widząc zdjęcie Alicji – i kliknęłam. Przeczytałam z jakimi problemami się zmagała i jak zacząć. Tylko tyle, a może aż tyle przekonało mnie, żeby spróbować jeszcze raz zaufać komuś po drugiej stronie ekranu.
Teraz jem pysznie, kolorowo. A kiedy mam straszną chęć na słodkie to jem nawet 4 razy w ciągu dnia. Bez żadnych wyrzutów sumienia, a wszystko z e-booka MÓJ PLAN – TWÓJ EFEKT od Alicji.
Ćwiczę 4 x w tygodniu – korzystam z planów treningowych, które Ala wrzuca co tydzień na swojego bloga.
Nadal przede mną długa droga do wymarzonej sylwetki – ale teraz ta droga nie jest już z przeszkodami. Moja przemiana trwa dalej.
5 komentarzy
Super przemiana…😊 Przeszłaś długą drogę ale wygrałaś zdrowie i świetną figurę…👍
Wow świetna praca ja się męczę nie wiem czy dam radę ale idę i się nie poddaje A ćwiczę dla siebie
Gratulacje! Fantastyczna przemiana, miło się czyta. Życzę dalszych sukcesów 🙂
Piekna figura. Dobrze ze spróbowałaś raz jeszcze, jak widzisz opłaciło się. Pięknie wygladasz. Trzymam za Ciebie kciuki
Brawo! Wytrwałości w dążeniu do celu.