Wino do posiłku, toast szampanem, a może drink w barze? Większość z nas czasami sięga po alkohol. Pijąc, zastanawiasz się, czy on pomaga, szkodzi, a może jest neutralny dla naszego organizmu i pracy nad sylwetką? Czy będąc na diecie, można go pić?
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się nad odpowiedzią na któreś z tych pytań, to świetnie, że tu jesteś. W dzisiejszym artykule odpowiem na Twoje pytania i wątpliwości dotyczące tego, jak alkohol ma wpływ na sylwetkę.
Zacznę z grubej rury: alkohol to trucizna. Chwilowa euforia po spożyciu silnie działa na układ nerwowy, zaburzając precyzyjne myślenie, logiczne rozumowanie, prawidłowy osąd sytuacyjny. Stosowany w bardzo dużych ilościach jest powodem ciężkich schorzeń wątroby, nerek, żołądka i serca. Łatwo się od niego uzależnić i pogłębić stany depresyjne.
Przeczytaj również 👉 5 sposobów na stres i zmęczenie.
Gdy pytasz mnie o alkohol, domyślam się, że nie masz z nim problemu. Chcesz po prostu od czasu do czasu wypić lampkę wina z mężem, czy drinka z koleżanką. Zakładam więc, że pytasz o ilość 1-2 kieliszków wina lub 1-2 drinki. Taka ilość powoduje rozluźnienie, ale też tak jak pisałam/mówiłam na początku, może zaburzać już precyzyjne myślenie. Już taka ilość może mieć negatywny wpływ na regenerację poprzez pogorszenie jakości snu. Bez cienia wątpliwości można napisać, że alkohol ma negatywny wpływ na nasz wygląd i postępy, jeśli szukamy okazji zbyt często.
Zawiera on kalorie i bardzo dużo cukrów prostych (szczególnie gdy mówimy o kolorowych drinkach). Poza tym musisz pamiętać, że organizm w pierwszej kolejności metabolizuje alkohol, przez co tymczasowo zmniejszają się jego zdolności do rozkładania tłuszczów, białek, czy węglowodanów. W dalszej perspektywie ma też negatywny wpływ na syntezę białek, co powoduje zmniejszenie naszych zdolności wysiłkowych w kolejnych dniach.
Wino czerwone
Na tę chwilę zalet alkoholu nie widać – jedynie same wady. Przejdźmy więc do czerwonego wina, które jest postrzegane jako alkohol posiadających działanie prozdrowotne. Czerwone wino zawiera polifenole, wykazujące silne korzystne działanie w obrębie serca i układu krwionośnego. Przyjęło się, że warto pić 1 lampkę wina dziennie, podając za przykład Francuzów, którzy stosują ten rytuał i rzadziej od innych Europejczyków mają problemy z miażdżycą. Paradoks jest jednak taki, że polifenole, czy inne wartościowe substancje znajdujące się w winie możemy dostarczyć do organizmu bez problemów, korzystając z innych źródeł. Nie potrzeba do tego alkoholu – ani grama. Propagowanie picia wina do celów prozdrowotnych jest tym samym co propagowanie jedzenia snickersa, żeby wykorzystać zalety orzechów 😉
Nie ukrywam: sama lubię dobre wino i sięgam po nie, będąc np. w dobrej restauracji. Pamiętajmy, że to dawka i częstotliwość w tym przypadku bardzo ważna. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem i raz na jakiś czas. Kieliszek wina raz w tygodniu do obiadu lub kolacji nie zaburzy Twoich efektów i nie wpłynie negatywnie na Twój stan zdrowia. Podkreślam – kieliszek. Jeśli będziesz szukać okazji zbyt często, to niestety już tak.
Przeczytaj również 👉 czy od węglowodanów się tyje.
Artykuł ten nie jest przeznaczony do diagnozowania, ani leczenia chorób. Nie jest alternatywą do kontaktu z lekarzem, ani nie nakłania do zaprzestania leczenia. Zastosowanie się do treści zawartych w tym artykule jest wyborem czytelnika i przejmuje on pełną odpowiedzialność za swoje czyny.